czwartek, 15 stycznia 2015

Rozdział 1 "Tajemnice zawsze czekają, żeby wyjść i użreć nas w najmniej oczekiwanym momencie"

No cześć, zamieszczam wam pierwszy rozdział tej świeżutko upieczonej historii. Mam nadzieję, że wam się spodoba i nie zjedziecie mnie na samym początku... Czytajcie, komentujcie i dawajcie znaki życia :)
                                                                                         Julu






- Roszpunka! - Usłyszałam wołanie matki. Siedziałam na łóżku i przeglądałam program wystawy znanego artysty.
- Roszpunko!
- Już! - Odkrzyknęłam jej zaznaczając kółkiem ciekawiące mnie obrazy i godziny pokazów.
- Roszpunka!
- Idę! - Wsunęłam ulotkę do mojego notatnika i wybiegłam z pokoju.
Wpadłam do kuchni, potrącając przy tym mojego psa, przeprosiłam go i dopiero wtedy zobaczyłam Annę. Siedziała przy stole i zajadała się ciastkami.
- Ross! - Krzyknęła na mój widok i rzuciła mi się na szyję. Mocno ją przytuliłam.
- Ale co ty tu robisz? - Spojrzałam na nią zdziwiona.
Spuściła głowę.
- Mamo idziemy do mojego pokoju. - Wiedziałam, że Anna nie chce rozmawiać przy mojej matce.
Pociągnęłam ją do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku, a ona zajęła miejsce obok mnie.
Ponagliłam ją spojrzeniem.
- Chciałam cię odwiedzić. Strasznie dawno się nie widziałyśmy...
- Dokładnie 6 miesięcy 2 tygodnie i 4 dni. - Sprostowałam.
- No właśnie... Wiesz, że Elsa już z nami nie mieszka?
- Naprawdę?! - Byłam bardzo zaskoczona. Tyle się zmieniło.
- A ja poszłam do szkoły...- To już kompletnie odjęło mi mowę.
Gapiłam się na rudowłosą kuzynkę, jakby co najmniej miała rogi na głowie.
Anna spojrzała na mnie, a potem zaczęła się śmiać. Ja oczywiście poszłam w jej ślady.
Następną godzinę spędziłyśmy na miłej pogawędce o naszym aktualnym życiu, nowinkach i ploteczkach.
- Gdzie ona jest? - Nagle ciszę zakłócił głos mojej ciotki.
Anna zbladła natychmiast i upuściła kubek z herbatą.
- Nie może mnie tu zobaczyć. Udusi mnie. - Dziewczyna była nieźle przerażona.
Co robić? Ciotka rzeczywiście musiała być bardzo zdenerwowana, że zdecydowała się pofatygować do naszego skromnego domu.
- Okno! - Wykrzyknęłam nagle i wypchnęłam kuzynkę przez parapet.
Ania skoczyła i wylądowała na trawie jakiś metr pode mną. Zrzuciłam jej jeszcze torebkę i kurtkę.
- Zasuwaj do domu, będę cię kryła. Pozdrów Elsę i musimy się kiedyś spotkać w trójkę! Trzymaj się Mała! - Zamknęłam okno w chwili, gdy do pokoju weszła moja matka.
- Gdzie jest Anna? - Uniosła brew.
- Wyszła jakieś dwadzieścia minut temu. Na pewno jest już w domu. - Rzuciłam małe kłamstewko.
Następie do pokoju wpadła kopia mojej matki czyli moja ciotka.
- Gdzie jest Anna?! - Tak samo uniosła brew.
- Ciociu, miło cię widzieć. Ani już nie ma. Tak właściwie to ja ją zaprosiłam. Dawno się nie widziałyśmy i pomyślałam, że zanim zacznie rok szkolny może do mnie wpaść...
- Poszła do domu? - Ciotka świdrowała mnie spojrzeniem.
- Tak. Już wyszła. Naprawdę była tu tylko chwilkę i to był mój pomysł. - Wbiłam spojrzenie w moje skarpetki i dopiero teraz zauważyłam, że mam dwie różne.
Spojrzałam na ciocię i uśmiechnęłam się promiennie, ale ona tylko przewróciła oczami, pożegnała się z moją mamą i wyszła.
Gdy tylko zniknęła za drzwiami wejściowymi odetchnęłam z ulgą. Teraz czekała mnie jeszcze konfrontacja z matką.
Stała z założonymi rękami obierając się o framugę drzwi i kręciła głową.
- No co? - Spojrzałam na nią z wyrzutem. - Powinnaś sama coś zrobić. Anka ma już 17 lat. Da sobie radę.
- Nie mieszaj się w to Roszpunko.
- To wy jesteście pokłócone, a ja mam chyba prawo widzieć się z moimi kuzynkami? - Wykrzyknęłam.
- Roszpunko, sama dobrze wiesz, jak jest. Aż się dziwię, że stałyśmy razem w jednym pokoju i się nie pozabijałyśmy. Dopóki twoja ciotka mnie nie przeprosi, nie będziemy utrzymywać z nią kontaktów...
- Ty nie będziesz! Ja będę traktować ich jak rodzinę! I nie nazywaj mnie Roszpunką! - Krzyknęłam i potrącając matkę ramieniem uciekłam do swojego pokoju.
Zamknęłam drzwi i osunęłam się po nich plecami. Usiadłam na drewnianych panelach i rozglądnęłam się dookoła.
Mój pokój zupełnie mnie oddawał. Było  to najlepsze miejsce na Ziemi. Ściany były liliowe i ozdobione moimi rysunkami. Meble były zrobione z drewna wiśniowego. Najlepsze było ogromne łóżko z masą kolorowych poduszek i wygodną pościelą w kwiaty. Uroku dodawały ręcznie robione lampiony, które świeciły przez cały rok. Można powiedzieć, że to po prostu zwykły pokój nastolatki, ale dla mnie był on najlepszy.
Zdenerwowana usiadłam na łóżku i wróciłam do mojego planu wystawy.
Gdy właśnie miałam zabrać się za czytanie artykułu o jednej z galerii zadzwonił mój telefon. Jak zwykle nie miałam pojęcia, gdzie on jest. Przewróciłam chyba każdą poduszkę i w końcu znalazłam go na komodzie. Artystyczny nieład też od zawsze mi towarzyszył.
- Cześć! - Przyłożyłam słuchawkę do ucha, a po usłyszeniu informacji równie szybko ją upuściłam.
Spojrzałam na ramkę stojącą na komodzie i na zdjęcie w niej. Z łzami podeszłam do komody i jednym ruchem zrzuciłam ramkę. Przez krótką chwilę towarzyszył mi dźwięk tłuczonego szkła, a potem zapadła cisza. Jednak nie na długo, bo prze następne pół godziny powietrze było wypełnione moim szlochaniem. Cichym i przytłaczającym szlochaniem.
_______________________________________________________________________


Dotarłam do domu, krótko przed 18.  Niestety wejście oknem odpadło, bo przecież nie wdrapię się na pierwsze piętro. Stałam więc przed drzwiami i nerwowo grzebałam w torebce w poszukiwaniu kluczy.
- Muszą gdzieś tu być... - Mamrotałam do siebie.
W momencie, gdy w końcu wyjęłam kluczę drzwi się otworzyły i stała w nich matka.
- Cześć Mamuś. - Rzuciłam jej najsłodszy uśmiech na jaki w tej chwili mogłam się zdobyć. - To skoro już ki otworzyłaś drzwi, to może ja wejdę? - Jej brązowe tęczówki świdrowały mnie dotkliwie.
- Mario! Zostaw ją w spokoju. - W drzwiach pojawił się ojciec i wprowadził mnie do środka.
- Idź na górę do swojego pokoju, przygotowałem ci kubek herbaty. - Ucałował mnie w czoło, a ja szczęśliwa pobiegłam do pokoju.
Gdy tylko zamknęłam drzwi usłyszałam krzyki rodziców. To ich pierwsza kłótnia od... sama nie wiem od kiedy. Dawno się nie kłócili, raczej byli zgodni ze sobą we wszystkich sprawach, a teraz w końcu ojciec przeciwstawił się matce.
Podeszłam do szafy i przebrałam się w wygodne dresy, a sukienkę zostawiłam na krześle. Usiadłam na łóżku i nasłuchiwałam. Tak naprawdę, to te krzyki należą się mi, że nie odebrałam telefonu i nie wróciłam do domu. Pewnie za chwilę dostanę wykład, jak to ich (ją) zawiodłam i że przyprawiłam ją niemal o palpitację serca. Sięgnęłam po kubek herbaty i upiłam łyk. Oczywiście poparzyłam sobie język, bo niestety jestem niezdarą. Gdy właśnie wiłam się z bólu do pokoju weszła mama.
- Cesc. - Wysepleniłam, bo oczywiście miałam spuchnięty język.
Matka popatrzyła się na mnie, po czym usiadła na łóżku i wygładziła kołdrę wokół siebie. Usiadłam obok niej. Widziałam jej drżący podbródek.
- Mamo... Pseprasam. Obiecuje, ze to sie wiecej nie powtórzy. - Ujęłam jej dłoń i lekko ścisnęłam.
- Nie Aniu, tutaj chodzi o coś zupełnie innego. Ja po prostu nie chcę ci tego mówić. Ojciec twierdzi, że jesteś już na tyle duża, że to zrozumiesz, ale ja się boję, że... - Spojrzałam na nią.
Miała łzy w oczach.
- Mamo...
- Po prostu boję się, że uciekniesz tak jak... - Spuściła głowę.
- Jak kto? Mamo? - Zupełnie zapomniałam o bólu języka.
- Jak... jak Elsa. - Wyszeptała i wybuchła płaczem.
Kompletnie zdezorientowana mocno ją przytuliłam.
- Nie płacz. Proszę. - Głaskałam ją po głowie.
Do pokoju w końcu wszedł również tata, usiadł na łóżku i objął mamę ramieniem.
- Mam to powiedzieć? - Szepną.
Mama pokręciła przecząco głową. Otarła łzy, wyprostowała się i spojrzała prosto w moje oczy.
- Ten mężczyzna, który siedzi teraz obok mnie nie jest twoim ojcem. - Patrzyłam na nią w oszołomieniu.
- Musiałam ci to kiedyś powiedzieć. Wasz ojciec... Był wielką pomyłką w moim życiu i najchętniej cofnęłabym czas i nigdy go nie spotkała, ale nie przeżyłabym bez was... To znaczy ciebie i Elsy. No i twojego obecnego taty. - Przytuliła się do niego.
Zdezorientowana patrzyłam to na matkę to na... no chyba tatę i w końcu również się do nich przytuliłam.
- Jedynym tatą, którego pamiętam jest ten tutaj. - Dźgnęłam tatę w brzuch. - I nigdy, przenigdy nie zamierzam go wymieniać na innego. - Pocałowałam rodziców w policzki.
Mamie wyraźnie ulżyło. Ojciec ucałował mnie w czubek głowy i oznajmił, że przygotuje nam kolację.
- Mamo, ale... czemu Elsa odeszła? Przecież by to zrozumiała... - Ta kwestia nie dawała mi spokoju.
Kobieta westchnęła.
- Elsa pamiętała biologicznego ojca... Wiesz miała trzy lata, kiedy on odszedł a ja zaszłam w ciążę. Gdy jej to powiedziałam, uparła się, że musi go odnaleźć... Wiem, że kocha i mnie i tatę, ale chyba nie wytrzymała tego, że była tak długo okłamywana, że starałam się wyprzeć jej wspomnienia z tamtym facetem. Chyba ją skrzywdziłam. Ona czuła, że coś jest nie tak, a ja cały czas wmawiałam jej co innego. Żałuję. - Wstała i również ucałowała mnie w czoło, a potem wyszła z pomieszczenia.
Zostałam sama. Nie czułam żalu do matki, nie obraziłam się... Przecież dali mi wszystko czego potrzebowałam, doceniam to.
Naprawdę doceniam.





4 komentarze:

  1. Wow, w pierwszym rozdziale już takie informacje! Szalejesz! :D To nie jest ich ojciec... wszystko takie pokręcone. Czy cała rodzina jest pokłócona? No na razie mam takie wrażenia :D
    Co mogę powiedzieć o tym rozdziale? Świetny... naprawde ciekawie się zaczyna. A dokładając Twój talent do tego opowiadania, wiem że będzie super.
    Życze weny!
    Edzia :*
    worth-it-13.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Nom nom szalejesz :) oczywiście w pozytywnym sensie. Co tu się rozpisywać, trzymaj tak dalej a ja ide czytać nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku no poprostu to był super rozdział ;)
    Z wielkim finałem na końcu'.'
    Jedyne co o nim chcę powiedzieć to to że jest oobłędny

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedna Elsi! :( Musiała się czuć okropnie!!!!

    OdpowiedzUsuń