sobota, 10 stycznia 2015

Prolog

 Hej, tutaj macie prolog mojej najnowszej historii. Mam nadzieję, że pomysł wam się spodoba i zostaniecie tutaj na dłużej :)
                                                                                       Julu


Obudziłam się wcześniej rano. Słońce co jakiś czas przedzierało się przez warstwę chmur i rzucało słabe promyki w moją stronę. Zerwałam się z łóżka i uświadomiłam sobie, że to właśnie dziś. Dziś mój pierwszy dzień w szkole od… 9 lat. Tak, zapewne zastanawiacie się, czemu na tak długo opuściłam szkołę, przecież to nielegalne. Spokojnie, nie jestem kryminalistką. Wyjaśnienie jest bardzo proste, moi rodzice uczyli mnie w domu. Jak wygląda takie nauczanie? Inaczej. Uwielbiałam na przykład lekcje z moim ojcem, który zawsze miał tyle do przekazania, odbiegał od podręczników, odpowiadał na wszystkie pytania. Zajęcia z nim wyglądały zupełnie inaczej. Siadaliśmy przy dużym stole w moim pokoju z kubkami herbaty i zaczynała się podróż po kartkach historii. Ja notowałam, a on opowiadał bardzo ciekawie.  Z mamą było zupełnie inaczej. Wszystkie przedmioty ścisłe prowadziła właśnie ona. Wszystko podręcznikowo, chyba nawet dokładniej niż w najlepszej szkole. Matematykę mam w małym palcu, fizyka to pestka, a chemia to żadna przeszkoda. Co do lekcji, to nie były one ani trochę kolorowe. Tak, jak w książce, żadnych fantazji, masz to umieć, jutro cię sprawdzę.
Tak, tak było przez 9 lat. A teraz mam po prostu iść do liceum. Zwykłego i normalnego liceum, gdzie od każdego przedmiotu jest inny nauczyciel, ma inne wymagania, sposoby.
Czy się boję? Tak. Boję się, że sobie nie poradzę, pogubię się w tym wszystkim, a wtedy usłyszę te okropne słowa matki: “A nie mówiłam.” Tego się boję. Chcę im wreszcie udowodnić, że nie jestem już małą Anią i potrafię o siebie zadbać. 
Pościeliłam łóżko i zabrałam z krzesła komplet ubrań przygotowanych już wcześniej na ten ważny dzień. Biała sukienka w kwiaty. Ruszyłam do łazienki, umyłam twarz,  a włosy związałam w koka. Notabene moja ulubiona fryzura. Ubrałam się i stwierdziłam, że makijaż będzie zbędny. Nie jestem w końcu moją siostrą.
Wyszłam z pomieszczenia i zbiegłam po schodach do kuchni. Tata pił kawę i czytał gazetę.
- Dzień dobry wszystkim! - Krzyknęłam uradowana.
Ojciec spojrzał znad gazety i uśmiechną się pobłażliwie, natomiast matka miała raczej kamienny wyraz twarzy.
- Tu masz drugie śniadanie. Nie zapomnij wziąć butelki wody, a teraz zjedz przynajmniej jabłko. - Podała mi plastikowy pojemnik i wyszła z kuchni.
Spoglądałam na nią, póki nie zniknęła za drzwiami swojego gabinetu.
- Nie wiedziałam, że będzie, aż tak się przejmować. - Spojrzałam na tatę.
- Mama? Jakby się tu zastanowić to nie będzie już miała kogo uczyć. Wiesz, to jednak ogromna zmiana.
- Ale ty, jakoś zachowujesz się… normalnie?
- Ja? Ja i mama jesteśmy zupełnie inni, co jak co, ale ty chyba to wiesz najlepiej. - Puścił do mnie oczko i wrócił do swojej lektury.
No dobrze, czas ucieka. Porwałam czerwone jabłko i wybiegłam z kuchni. Spakowałam śniadanie i wodę do torby. Trzy razy sprawdziłam, czy mam wszystkie potrzebne rzeczy, założyłam kurtkę i wyszłam z domu. Podekscytowana ruszyłam do budynku szkoły. Miałam wrażenie, jakbym dostała nowej energii i wydawało mi się, że pokonałam tę drogę o wiele szybciej, niż zazwyczaj. Weszłam przez furtkę i udałam się do wejścia głównego. Budynek był… zwykły. Co tu dużo mówić, wielka, szara bryła z pokaźną liczbą okien. Otoczony był parkiem, w którym znajdowały się również boiska.  Wspięłam się po schodach i otworzyłam drewniane i ciężkie drzwi. Gdy tylko przekroczyłam próg , do moich uszu dobiegła ogromna fala decybeli. Na głównym korytarzu stało kilkadziesiąt osób. Wszystkie gadały, nikt nie był sam. Oprócz mnie, oczywiście. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam przed siebie. Czułam na sobie wzrok kilku osób, ale raczej nikt nie zwracał na mnie większej uwagi. Wyjęłam z torebki plan dnia i sprawdziłam, w której sali zbiera się moja klasa.  Coraz bardziej zdenerwowana ruszyłam do odpowiedniego pokoju. Wchodząc po schodach potknęłam się i upadłam.
Natychmiast usłyszałam za sobą śmiech. Zestresowana podniosłam się z podłogi, otrzepałam sukienkę i jakby nigdy nic ruszyłam dalej.
Niezłe rozpoczęcie. Brawo, Anna! Tak trzymaj, na pewno wszyscy będą cię kojarzyć z upokarzających potknięć i wywrotek.
W końcu dotarłam do odpowiedniej sali. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Gdy szłam zająć wolne miejsce w rzędzie pod oknem wszyscy spoglądali na mnie ciekawie. Poczułam, że moje policzki stają się ciepłe, a ręce zaczynają się pocić. Usiadłam w końcu na krześle i poczułam wielką ulgę, bo nogi miałam jak z waty. Zainteresowanie moją osobą zaczęło powoli słabnąć. Wszyscy zajęli się sobą, a ja miałam chwilę spokoju. Wytarłam dłonie w sukienkę.
Po kilku minutach w końcu do sali weszła  nauczycielka. Była to niska, przysadzista kobieta w czarnej, skromnej sukience, która sięgała jej do kolan. Przywitała nas krzywym uśmiechem i przedstawiła się. Sprawdziła obecność, rozdała poprawione plany lekcji i informacje o opłatach.  Spojrzała na zegarek i stwierdziła, że wypuści nas 15 minut wcześniej.

Ta informacja spotkała się z wybuchem powszechnego entuzjazmu, jednak ja nie opuściłam tak szybko klasy, jak moi rówieśnicy.
- Ty jesteś Anna Arendelle? - Zatrzymała mnie przy wyjściu.
- Tak, to ja. - Uśmiechnęłam się szeroko, a ona odpowiedziała mi tym samym.
- Czy ty naprawdę byłaś nauczana w domu? To twoje pierwsza szkoła? - Spojrzała na mnie ciekawie, a ja nie potrafiłam nic z siebie wydusić.
- No…tak. - Wykrztusiłam w końcu.
- Musimy cię sprawdzić, wiesz takie różne testy. Trzeba po prostu zobaczyć jak to wszystko poszło twoim rodzicom…
- Bardzo dobrze! - Przerwałam jej. - Moi rodzice na pewno świetnie mnie nauczyli, jestem tego pewna.
Nauczycielka spojrzała na mnie spod łba.
- To znaczy chciałam powiedzieć, że…
- Rozumiem. Po prostu nie denerwuj się, gdy ktoś cię posadzi w osobnej ławce i da ci do wypełnienia jakiś test. Potrzebujemy dokumentów na twój temat i tyle. Teraz zmykaj. - Powiodła wzrokiem w stronę drzwi.
Rzuciłam jej krótkie “do widzenia” i wyszłam z klasy. Zdenerwowana coraz bardziej szłam z głową utkwioną w moich butach i nagle na kogoś wpadłam.
- Anna! - Dopiero po chwili zorientowałam się, że jestem w ramionach mojej starszej siostry Elsy. - Co ty tu robisz? - Spytała, gdy już wyplątałam się z jej uścisku.
- Chodzę.
- Co? - Nic nie zrozumiała.
- No chodzę do szkoły. - Poprawiłam się i dopiero zobaczyłam wysokiego i dobrze zbudowanego chłopaka, który stał obok niej.
- No nie gadaj, starzy cię wypuścili?! Myślałam, że zamiast mnie uwiężą ciebie. Dobrze, że się im nie dałaś. - Zmierzwiła mi włosy jak za dawnych lat, ale ja cały czas gapiłam się na blondyna.
- Co ty taka małomówna? - Spojrzała na mnie krzywo.
- Ja? Nie, nie… Wszystko w porządku. Po prostu jestem zaskoczona, że cię tu widzę. Wiesz, dawno cię nie było w domu. Tata trochę tęskni i mama też. Wiesz… Jakoś czasem zbyt spokojnie bez ciebie.  Brakuje nam naszej Elsy. - Przeniosłam w końcu wzrok na nią, ale cały czas czułam na sobie spojrzenie chłopaka.
Blondynka zasępiła się. W końcu objęła mnie ramieniem i postanowiła, że zabierze mnie na lody, jak za starych dobrych czasów. Odwróciła się i dopiero teraz przypomniała sobie o blondynie.
- O, no właśnie, poznaj Kristoffa. - Przedstawiła mnie.
- Cześć. - Uśmiechnęłam się w jego stronę, ale on tylko mruknął coś pod nosem, pożegnał się z Elsą i  odszedł.
- Kto to był? - Spytałam, gdy wydostaliśmy się już na parking i wsiadłyśmy do samochodu mojej siostry.
Elsa zapaliła silnik i wyjechała na drogę.
- Em… Mój kolega, a w sumie to kolega kolegi. Miałam go tylko podwieźć do domu, ale sam poszedł, więc… Jedziemy do naszej ulubionej? - Spytała patrząc na mnie podekscytowana.
- Tak. Muszę jeszcze napisać rodzicom, że z tobą jadę. Matka mnie chyba udusi, jak nie będzie wiedzieć, gdzie jestem. - Wyjęłam telefon z kieszeni i odwróciłam głowę, żeby Elsa nie zauważyła moich rumieńców.
Droga minęła nam na przyjemnej pogawędce. W końcu siostra zaparkowała samochód przy samym centrum miasta i już na nogach ruszyłyśmy do kawiarni.
Minęłyśmy dwa skrzyżowania i w końcu na rogu pojawił się szyld “Kawiarnia Całusek”. Weszłyśmy do lokalu i zajęłyśmy pierwszy wolny stolik, który znajdował się przy dużym oknie. Meble były tutaj białe z różowymi i niebieskimi dodatkami. Na naszym stoliku stał mały, błękitny wazonik z różowym goździkiem.
- Tyle wspomnień… - Wymsknęło mi się.
Elsa tylko się uśmiechnęła i podała mi kartę dań.
- Przecież jej nie potrzebuję, wezmę to co zwykle. - Odłożyłam menu na stół.
- W takim razie ja też, tak zrobię. - Siostra zrobiła to samo.
Po chwili podeszłam do nas kelnerka, a my złożyłyśmy nasze zamówienia.
Ja zamówiłam “Słodkiego Misia”, a Elsa “Czekoladowy Wodospad”. 
- Jak tam u ciebie? - Spytałam, gdy dziewczyna już od nas odeszła.
- Dobrze. Studia idą mi w miarę okej. Udało mi się ostatnio wyremontować mieszkanie. Cały czas sprzedaję moje prace na różnych aukcjach. Wszystko jakoś idzie. - Uśmiechnęła się smutno.
- Nie chciałabyś mieszkać z nami? - Wypaliłam. - To znaczy… Um. - Umilkłam.
- Wiesz, że to już nie możliwe. Tata by się jeszcze zgodził, ale matka długo nie wybaczy mi odejścia. Kazała nie wracać, więc nie wrócę. Poza tym jestem już pełnoletnia. Wiesz 20 lat to już trochę. Muszę sobie radzić i na razie idzie mi nieźle. - Wiedziałam, że nie chce mówić wszystkiego. Po prostu to czułam.
- A co z tym… No jak on tam miał?
- Anna, to było dawno i w sumie szybko się skończyło.  Nie wracajmy do tego, okej?
- Yhym.
- Idą nasze zamówienia! - Twarz siostry nieco się rozweseliła.
Zjadłyśmy nasze ulubione desery w ciągu zaledwie pięciu minut. Myślałam, że nie dam rady zjeść tego wszystkiego. Jak byłyśmy dziećmi wszystko  było jakoś mniej słodkie.
Akurat opowiadałam Elsie jakiś żart, gdy nagle zadzwonił telefon.
- Mama. - Wyszeptałam i odebrałam połączenie. - Jestem z Elsą. Nie wiem. Wrócę. Okej.
- Musisz wracać? - Spytała.
Przytaknęłam.
- Dasz radę. Idź już, bo mama cię rozszarpie. Tylko się im nie daj! Masz skończyć szkołę i zacząć normalne życie. - Elsa ubrała mi czapkę i owinęła mnie szalikiem.
Na pożegnanie mocno mnie przytuliła i ucałowała w dwa policzki.
- Wpadnij kiedyś do nas, albo do mnie, do szkoły. - Rzuciłam, gdy otwierałam drzwi.
- Wpadnę, obiecuję. - Pomachała mi na pożegnanie, a ja ruszyłam w stronę domu.
Nie miałam najmniejszej ochoty na powrót do domu i kłótnie z matką. Postanowiłam, że wpadnę jeszcze do Ross, mojej kuzynki, której mianowicie też już dawno nie widziałam. W drodze do jej domu zdałam sobie sprawę, że rodzice jednak bardzo mnie ograniczają.  Nie wychodzę tam, nie wychodzę tu. W sumie według nich mam siedzieć w domu i tonąć w książkach, bo one są bezpieczne i pokażą mi jak żyć. Gówno prawda. Nie będę przecież żyła wśród książek, tylko wśród ludzi, więc im wcześniej się tego nauczę, tym łatwiej mi będzie później.
Tylko czemu oni tego nie rozumieją? Tata, czemu on tego nie rozumie?
Byłam coraz bardziej zła i zagubione w tym wszystkim. Elsa zawsze mi pomagała, a teraz byłam zdana tylko na siebie. Tęskniłam za moją siostrą, za jej śmiechem i jedyną w swoim rodzaju herbatą, którą zawsze robiła.
Znów zadzwonił telefon, jednak tym razem go nie odebrałam i pobiegłam przed siebie. Do Ross. Muszę z nią porozmawiać.


6 komentarzy:

  1. Co z tego, że czytałam w szkole. xd
    Prolog jest supi, ale wiesz na kogo najbardziej czekam ... * #szmatanaszyiktórejniema* #wieszocochodzi
    Nie będę się rozwijała o o twoim stylu, bo obydwie wiemy, że piszesz cudownie. Jak zawsze brakuje mi humoru, no ale co zrobię? :D Przetrwam wszystko, może doczekam się jakichś humorystycznych sugestii lub no.. czegokolwiek z tego rodzaju^^
    Cóż.. zaraz podeślę Ci postacie, więc będziesz mogła opublikować nasze wypociny robione do 3:00, ach :))))
    Czego chcieć więcej? Chyba tylko pierwszego rozdziału. Lepiej się pośpiesz! xd
    Pozdrowionka :3 ~
    PS. Co z tego, że jutro zobaczymy się w szkole. xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Google + zawsze bardzo pomocny, poinformuje o tym, że ktoś dodał jakiś post i w ten o to sposób trafiłam tutaj :D
    Nie lubie oceniać bloga po prologu, ale zapowiada się ciekawie. Masz bardzo oryginalny pomysł. Postacie z Disney'a... jako normalni ludzie... może być ciekawie :D
    Jeśli chodzi o twój styl pisania... to po prologu i po imaginach, które można tylko powiedzieć, że jest świetny, nie robisz błędów i przyjemnie się czyta to co napisałaś.
    Życzę weny i mam nadzieje, że rodział pierwszy i bohaterowie szybko się pojawią :D
    Edzia :*
    worth-it-13.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. No więc zacznę surowo: w tekście jest dużo błędów językowych, żeby nie było to podam przykład: „uszów” zamiast „uszu”, „uwięziom” zamiast „uwięzią” i tak dalej. Nie martw się jednak, bo tak ma wiele osób. Co do treści, jest spoko. ;) Boli mnie tylko skąpość w opisy, czego w opkach nie lubię, ale ogółem da się przetrwać. To teraz ta lepsza część;): Podoba mi się fabuła i sposób pisania. Hu hu jeszcze nigdy aż tak długo nie komentowałam! Jako krytyk mówię: OK... A jako Grafit mówię: jest supcio!!! Czekam na nn. Grafit. (days-of-freedom.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wszystkie sugestie i "wytknięcie" błędów. Staram się ich nie popełniać, ale czasem mi się nie uda. Cały czas się uczę :) Co do opisów to będę się strać zamieszczać ich więcej, bo też jestem zwolenniczką jasnych i klarownych obrazów, ale nie chciałam was tutaj zanudzić :) Next już jest! Nawet cztery :)

      Usuń
  4. Przepiękny blog doskonale dopracowany każdy szczegół*-* jesteś super i twoje opki tesz

    OdpowiedzUsuń