poniedziałek, 30 listopada 2015

Rozdział 21 "- Co wyście znowu nawyprawiali? - Urwał, gdy mnie zobaczył."

Cześć Misie Patysie! Dziś królową rozdziału jest druga z sióstr czyli Elsa. No i oczywiście jej rozterki miłosne. Napiszcie mi co ma zrobić JACK :) Poproszę kilka sugestii.
Jak zwykle na ostatnią chwilę, ale się udało. Może taki jakiś marny... ale mi się podoba. Kriss jak zwykle najlepszy przyjaciel człowieka.
Zostawiam wam rozdział i proszę o komentarze. 
PRZEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO MUSICIE CZEKAĆ, ALE JA NAPRAWDĘ DWOJĘ SIĘ i TROJĘ, ŻEBY TE DWA ROZDZIAŁY SKLECIĆ.
Mam nadzieję, że coś mi z tego wychodzi... 
Okej, koniec ględzenia. Wstawiam i komentujcie :) 

PS. Wielkie podziękowania dla MISI, która rozpoczęła opowiadanie i sprawiła, że dzisiaj je skończyłam. DZIĘKUJĘ :*





__Elsa__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________


Nic tak dobrze nie sprawdzało się w roli budzika, jak zapach świeżo parzonej kawy. Aromat przedostał się przez szczelinę w drzwiach do mojego pokoju i od razu sprawił, że otworzyłam oczy. Odrzuciłam kołdrę i uniosłam głowę, spoglądając sennym wzrokiem na zegarek. Cyferki na wyświetlaczu potwierdziły fakt, że wróciłam wczoraj późno, bo właśnie dochodziła jedenasta. Poczułam naglącą chęć opowiedzenia całego mojego wczorajszego wieczoru spędzonego z Hansem ze szczegółami, komuś zaufanemu. Sięgnęłam po telefon i szybko wybrałam numer do siostry. Przy okazji zerknęłam w stronę lusterka, doznając istnego zawału na widok resztek wczorajszego makijażu, który, lekko mówiąc, trochę się rozmazał.
- Hej. - odezwała się Anka w słuchawce  - Nie mów mi, że dopiero wstałaś!
- A jeśli tak powiem? - Odpowiedziałam uśmiechając się mimowolnie.
- To chyba nawet nie muszę pytać, jak było.
- No właśnie nie było wybitnie. - Westchnęłam - Twój nauczyciel zdecydowanie nie jest w moim typie.
- Było aż tak źle?
- Właściwie to było w porządku - Wzruszyłam ramionami - Miło i w ogóle, ale bez większych wrażeń.
- A czego spodziewałaś się po wyjściu do opery? - Ania miała rozbawiony ton.
- W towarzystwie charyzmatycznego i dowcipnego mężczyzny nawet wyjście do opery może być ciekawsze od najlepszej imprezy w mieście. - Stwierdziłam z teatralnym westchnięciem.
- Coś w tym jest. A Jack?
- Nie opuszczałam jeszcze swojego pokoju.
- A wczoraj, jak wróciłaś, mówił coś?
- Spał. - Udzieliłam suchej odpowiedzi. - Każdy normalny człowiek o godzinie drugiej w nocy właśnie to robi.
Anka roześmiała się w słuchawce.
- W takim razie muszę stwierdzić, że nie było jednak tak źle. Nie męczyłabyś się tak z drętwym studencikiem. Chyba, że jednak coś do niego poczułaś.
- Anka! - Zgromiłam siostrę, jednak z mimowolnym uśmiechem.
- Ja mówię tylko prawdę!
- Jeszcze jedno słowo...
- Dobrze, już dobrze - Nie dała mi dokończyć rozbawionym tonem - Nie piekl się tak.
- Wcale się nie pieklę! - Zaprzeczyłam szybko.
- Racja, tak tylko sobie wrzeszczysz do słuchawki.
- Gdyby nie dzieliło nas te kilkanaście ulic, chyba bym cię udusiła.
- Po raz pierwszy widzę plusy mieszkania pod innym dachem. - Moja siostra się roześmiała, a ja miałam ochotę walnąć ją poduszką. - No dobrze, w takim razie życzę ci powodzenia w konfrontacji z Jackiem, a ja kończę. Meri zaraz będzie, musimy zrobić referat z matmy - Powiedziała z wyraźną niechęcią w głosie
- Życzę, żebyście siedziały nad nim do ciemnej nocy.
- Też cię kocham. Powodzenia! Zadzwonię do ciebie wieczorkiem. Paaa!
Odłożyłam telefon na szafkę nocną i poderwałam się do pozycji pionowej.
Zrobiłam kilka głębokich wdechów, a potem sięgnęłam po wacik i pozbyłam się resztek makijażu.
Odświeżona i ubrana w swój ulubiony szlafrok udałam się do kuchni.
- Co jemy? - Przy kuchence jak zwykle stał Kriss i gotował swoje popisowe danie, jajecznicę z pomidorami. Zapach smażonego jajka włączył u mnie przycisk z napisem GŁÓD.
- Jak tam śpiąca królewna? O której to się do domu powraca z nocnych wojaży? - Blondyn ubrany w szare, dresowe spodnie (i nic poza tym) rzucił mi ojcowskie spojrzenie.
- Bardzo dobrze. Czuję się jak nowo narodzona, dziękuję. - Na potwierdzenie tych słów ziewnęłam szeroko.
- Jak opera? - Białko zaczęło już się ścinać.
Zastanawiałam się co mam w tej sytuacji powiedzieć. Kłamać, czy mówić prawdę?
- Cześć wszystkim. - Drzwi kuchni ponownie się otworzyły, wpuszczając do środka Jacka.
Od razu podjęłam decyzję.
- Wspaniale! Występ było po prostu... brak mi słów. Wybrał dokładnie to, co chciałam zobaczyć. Tak, jakby znał mnie od zawsze. - Mimochodem zlustrowałam chłopaka, który niespiesznie stanął obok i zajął się chlebem.
- A potem?
- A potem co? - Zamrugałam wyrwana z letargu.
- No co potem, przecież spektakl nie trwał do drugiej. - Kristoff ruchem głowy wskazał naszego przyjaciele, który wdzięcznie majstrował przy kromkach.
- A potem pojechaliśmy do niego... - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Mieszkanie Hansa było zwykłe. Posiedzieliśmy trochę w kuchni i po prostu miło gawędziliśmy przy herbacie. - No i potem wróciłam. Chyba nie muszę się ci spowiadać, ze wszystkiego? - Odparłam z przekąsem.
- Mnie nie, ale myślę, że kogoś to na pewno bardziej interesuje... - Uśmiechnęliśmy się do siebie.
Jack upuścił nóż, który spadł na kafelki z głośnym hukiem.
Zamarliśmy wszyscy.
Ja, Kristoff i Jack.
- Nie mam ochoty słuchać o waszych sercowych podbojach. Jest sobota i mam ochotę odpocząć po całym tygodniu harówki, więc uprzejmie proszę o ciszę i spokój. - Podniósł nóż, opukał go pod strumieniem wody i znów wrócił do przygotowania kanapek.
- Ktoś tu ma zły dzień... Czyżby wczoraj sobie nie pociupciał? - Rzucił Kriss nieco zaczepnym tonem i znów zaczął mieszać jajecznicę.
Zachichotałam i nalałam sobie trochę kawy do kubka.
- A ciebie, co tak bawi? - Jack stanął obok i oparł się plecami o blat.
- A wiesz, taka wrodzona pogoda ducha. Czasem tak jest, kiedy człowiek znajduję się w specyficznych stanach... No wiesz... - Upiłam łyk gorzkiego płynu nie spuszczając z niego oczu.
- Dobry był? - Skrzyżował ręce i delikatnie przekrzywił głowę.
- Nie rozumiem, sprecyzuj. - Znów przyłożyłam usta do krawędzi porcelany.
- Czy był dobry w łóżku? - Spytał bez zająknięcia i wbił we mnie ostre spojrzenie.
Wyplułam kawę, którą już miałam w buzi i zaczęłam kaszleć, krztusząc się. Kristoff chichotał gdzieś z tyłu, nakładając jajecznicę na talerze. Wytarłam mokry policzek i uniosłam dumnie podbródek.
- Książkę piszesz? Coś taki ciekawy?
- No co, nagle nie masz ochoty się chwalić na lewo i prawo? A może okazał się seksistowską świnią, albo co gorsza do niczego między wami nie doszło? - Uśmiechnął się triumfalnie.
Czułam, że moje policzki parzą. Zrobiłam krok w jego stronę.
- Nie muszę się nikomu spowiadać z mojego łóżkowego życia. A na pewno nie tobie. - Wbiłam palec wskazujący w jego klatkę piersiową. - Jesteś ostatnią osobą, z którą bym rozmawiała o takich rzeczach.
Odwróciłam się i usiadłam do stołu.
- Ciekawe czemu?
- Bo... - Bo coś do ciebie czuję, miałam ochotę odpowiedzieć, ale prędko ugryzłam się w język. - Bo ciebie to i tak by nie obchodziło. Poza tym jak sam stwierdziłeś nie masz ochoty tego słuchać. Muszę oszczędzać ci powodów do zazdrości. - Na moje słowa zaśmiał się gorzko.
- Zazdrości, powiadasz? Bujną masz wyobraźnie w tych swoich specyficznych stanach... Oj przepraszam. - Właśnie na moich kolanach wylądowała miska z dżemem.
Zamknęłam oczy i zdenerwowana poczęłam liczyć do dziesięciu.
- Poczekaj, wyczyszczę. - Jack sięgnął po chusteczkę.
- Dziękuję, nie trzeba. Poradzę sobie sama. - Wyrwałam mu papier z rąk i pozbierałam truskawkową papkę z moich kolan, rzucając mordercze spojrzenia to Jackowi, to Krissowi, który przyglądał nam się z rozbawieniem.
Wstałam od stołu, prawie nic nie zjadłszy.
- Elsa... - Jack przytrzymał mnie za łokieć.
- Hymm?
- Eeee... Już już nic. - Poluzował uścisk, po czym odwrócił się i zajął jedzeniem.
Wściekła wpadłam do pokoju i położyłam się na niepościelonym łóżku.
To nie tak miało wyglądać! Zupełnie nie tak! Miał być dzisiaj miły, szarmancki i kochany, a był... taki jak ostatnio. Czyli nabuzowany, wredny i po prostu chamski. Dureń.
- Proszę! - Rzuciłam ostro, na dźwięk pukania.
W drzwiach pojawiła się blond czupryna Krissa.
- Spoko, widać, że zagrałaś mu na ambicji. Ma po prostu nerwa, że przespałaś się z Hansem, a nie z nim. - Przycupnął obok mnie.
- Nie przespałam się z nim. Blefowałam. - Ukryłam głowę w kołdrze.
- W każdym razie wszystko wyszło bardzo wiarygodnie. - Kriss poklepał mnie po plecach.
- Zrób mi masaż. - Zamknęłam oczy. - Należy mi się za te niezliczone podwózki.
Zaśmiał się.
- Okej, tylko przyniosę krem z łazienki. Rozbierz szlafrok.
Po jego wyjściu zdjęłam ubranie, położyłam się na łóżku i przykryłam swój nagi tyłek kołdrą.
Zamknęłam oczy.
Skrzypnięcie drzwi, kroki, ugięty materac i Kriss już przygotowywał się do akcji.
Po chwili jego zgrabne palce znalazły się na moich ramionach, a mój mózg rozpoznał słodki zapach wanilii.
- Nie mam pojęcia czemu nie mogę się z nim dogadać. Nie wiem też, czemu tak bardzo chce jechać do dziadka... Czasem obwiniam się, że to przeze mnie... Może jestem wredna, lub po prostu nie daje mu tego wszystkiego jasno do zrozumienia?  Sama już nie wiem. Denerwuje mnie to, że cały dzień siedzi w pizzeri i nie możemy się widywać. Natomiast gdy się już widzimy to najczęściej na siebie wrzeszczymy. To chyba nie jest normalne? - Palce przyjaciela zgrabnie wędrowały po moich plecach.
Było mi naprawdę dobrze. Rozluźniłam się i uspokoiłam oddech.
Kristoff nic nie mówił. Tylko jego palce świadczyły, że jeszcze tu jest.
Poczułam, że znów zasypiam... A przecież spałam już tak długo. Moje oczy jednak same się zamykały.
- Będę musiała z nim w końcu porozmawiać... Tak na spokojnie, bez krzyków. Może wiesz... jakoś się dogadamy? - Zawinęłam się w kołdrę i ułożyłam w normalnej pozycji, kładąc głowę na poduszkę.
- Może nie będziecie musieli już rozmawiać? - Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą bladą i wzruszoną twarz Jacka.
Jack!!!
Jego srebrzyste włosy opadały mu na czoło, a błękitne oczy wpatrywał się w mnie nieustannie.
Usiadłam na łóżku, pilnując, żeby kołdra nie odsłoniła przypadkiem niepożądanych miejsc. Poczułam jak jest mi gorąco. Moje serce wyraźnie przyspieszyło i teraz kołatało w piersi z potrójną szybkością.
- Elsa... Posłuchaj... Ja nie wiem, jak mam się za to zabrać. Ja... Nie wiem, czy to ma w ogóle jakiś sens. Naprawdę chcę zamieszkać z dziadkiem... Tylko on może dać mi namiastkę rodziców, których nigdy nie miałem. Jesteś wspaniała, ale go nie zastąpisz... - Nadal mój oddech był nierówny i przyspieszony. Jack siedział obok i trzymał rękę na mojej łydce.
- Elsa, nie znalazłem tego cholernego kremu... - Do pokoju wkroczył Kriss i zatrzymał się w pół kroku. - Oj... - Stropił się i zaczerwienił po uszy. - Sorki, nie przeszkadzajcie sobie. - Zniknął za drzwiami, zamykając je szczelnie.
Jack wrócił spojrzeniem do mnie.
- Chciałbym cię pocałować, ale nie mogę dawać ci nadziei. Ja wiem, że wyjadę i to by było nie fair wobec ciebie... - Nie myśląc dłużej wcisnęłam swoje usta w jego. Zaskoczony oddał w końcu pocałunek łapiąc mnie jedną ręką w talii. Wplotłam dłonie w jego jasne włosy, czując jak kołdra odkrywa kawałki mojego ciała. Cholera. Nie przerywałam. Poczułam jego delikatny zarost na policzku. Był taki jasny, że z daleka wcale nie było go widać. Można go było tylko poczuć. Zaczęliśmy nierówno oddychać. Usiadłam mu w końcu na kolanach, dalej trzymając ręce w jego włosach. Poczułam jego dłonie na moich plecach i spanikowałam.
Odsunęłam się od niego i szczelniej owinęłam kołdrą.
- Musiałam cię jakoś zamknąć... Jesteś nieznośny. - Wyrwało mi się między strzępkami wydychanego powietrza.
Jack nadal było oszołomiony i wpatrywał się we mnie.
- Elsa... ja wyjeżdżam. I nie zmienię tej decyzji... Długo nad nią myślałem i... ja już nie mogę jej zmienić. Mam już wszystko zaplanowane... - Wstał i przeczesał włosy, które ja wcześniej rozczochrałam.
- Wyjeżdżasz?
- Tak. Jestem pewny. To już postanowione.
- No tak... W końcu...w końcu przecież nic się nie stało. - Wstałam i niezgrabnie poprawiłam kołdrę.
Jakch uprzejmie odwrócił wzrok.
- Elsa...
- Muszę się przebrać. Wyjdź. - Rzuciłam mu błagalne spojrzenie, czując, że pieką mnie oczy.
Otworzył jeszcze usta, ale szybko je zamknął i wyszedł z pomieszczenia bez słów.
Bezradnie usiadłam na dywanie i zaczęłam płakać. Miałam nie robić pierwszych kroków. Miałam stać z boku i patrzeć, jak on się stara. A teraz zostałam na lodzie. Ciepłe łzy spływały mi po policzkach.
Drzwi znów się otworzyły i tym razem do pokoju wkroczył Kriss.
- Co wyście znowu nawyprawiali? - Urwał, gdy mnie zobaczył.
Podszedł do mnie i podał mi szlafrok. Odwrócił się, a ja nadal płacząc, wciągnęłam tkaninę na siebie.
Oparliśmy się plecami o łóżka, sadowiąc się obok siebie.
- Pocałowałam go. - Pokiwałam bezradnie głową.
W mojej głowie zabijałam siebie już od kilku minut. W kółko i w kółko.
Kristoff westchnął i przyciągnął mnie do siebie. Położyłam głowę na jego ramieniu.
- Nie wyjedzie.
- Skąd wiesz? - Nie wierzyłam mu.
- Nie po twoim pocałunku. Zasiałaś mu ziarno niepewności, które już rośnie w oszałamiającym tempie. Będzie chciał więcej i w końcu zatęskni.
- Mówisz to w taki jakiś, ohydny sposób. - Wzdrygnęłam się.
- Mówię ci prawdę. A teraz przestać się mazgaić i idź się myć. Jack już zwiał, coś czuję, że szybko nie wróci. No leć, maleńka. - Cmoknął mnie w czoło, a ja wstałam i udałam się pod ciepły, uspakajający prysznic.



       
   
     




4 komentarze:

  1. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Mówiłam ci już, że twój blog jest boski? Nie?! Tak?! NIE WAŻNE! To było najlepsze Jelsowa akcja jaką czytałam! Aż mam ochotę krzyczeć ze szczęścia. Bardzo bardzo bardzo ci dziękuję, że tak się dla nas starasz. Boże, nie wiem co napisać. Bo "boski" to trochę za mało :/ Ale mogę za to napisać, co może zrobić Jack. Niech wyjedzie. Upewnil Else, że tak zrobi, niech więc wyjedzie. Ale niech Elsa wyjedzie z nim. Taka jest moja propozycja. Nie rozwijam, bo jeszcze opowiem całą fabułę ^^ Tymczasem pozdrawiam Cię serdecznie i życzę powodzenia a pisaniu kolejnego rozdziału. I przede wszystkim życzę czasu.:* :* :* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam już plan, co do Jacka i Elsy :) Ale dzięki, że się mnie posłuchałaś i podałaś swój pomysł :) DZIĘKUJĘ BARDZO
      Fajnie, że czytacie i że wam się podoba! Jest dla kogo tworzyć! DZIĘKUJĘ, ŻE WAS MAM

      Usuń
  2. Przypuszczałam że tam będzie Jack ale Csiiii.......
    No i oni się tak fajnie pocałowali i El go tak fajnie zamknęła. EEEeeee..... yy.y..yy... w sobie. Znaczy! Kurde nieważne!
    Rozdział fajnysuperekstrahiperzajefajny ^^
    CHCE NEXT'A
    Weny
    Pozdrawiam ~Snowmoon

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż dzisiaj się wyjątkowo przymknę i nie będę się rozpisywał.
    Rozdział świetny, ale to nie zaskakuje (w sensie to że jest świetny).
    Cały blog natomiast jest magiczny i genialny i co najważniejsze... uzależniający ;)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny wpis!
    RayOfLigth!

    OdpowiedzUsuń