wtorek, 3 lutego 2015

Rozdział 3 "-Rozbierzesz się? - Ciepły oddech owiał moją szyję."

Hej wszystkim :) Dzisiaj mam dla was mały rozdzialik :) Mam nadzieję, że wam się spodoba. Czytasz=KOMENTUJESZ
Wasze słowa są bardzo motywujące (dziękuję moim kochanym czytelniczkom)
Trzymajcie się cieplutko i miłej nocy wam życzę.
                                      
                                                                                             Julu










"No odbierz." - Mijałam właśnie kolejne ulice, biegnąc do szkoły.
Mój drugi dzień, a ja oczywiście już jestem spóźniona. Zdenerwowana wcisnęłam telefon do kieszeni kurtki. Elsa jest już pewnie na uczelni. Przyspieszyłam. Po kilku minutach w końcu ujrzałam mój cel. Wbiegłam po schodach i weszłam do szkoły.
- Chwileczkę! Panienka wpisze spóźnienie! - Zakrzyknął do mnie woźny, ale ja byłam już na drugim końcu korytarza.
Czmychnęłam czym prędzej do klasy.
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie... - Wysapałam.
Nauczycielka patrzyła się na mnie krzywo.
- Nazwisko?
- Arendelle. - Uniosłam podbródek.
Kobieta chwilę wpatrzona była w komputer.
- Ach, to ty... No dobrze, już dobrze siadaj moje dziecko. - Uśmiechnęła się przesadnie i wskazała ręką wolną ławkę.
Zajęłam swoje miejsce, zdjęłam kurtkę i wypakowałam książki.
- No dobrze chciałabym usłyszeć coś o nowej koleżance. - Jej czarne loki podskakiwały z każdym jej krokiem.
Wstałam i przedstawiłam się.
- Ja będę cię uczyła matematyki. To piękny przedmiot, a ty wyglądasz na bardzo bystrą i utalentowaną osóbkę. Dzisiaj zajmiemy się liczbami rzeczywistymi. Proszę zapiszcie temat...
Pochyliłam się nad zeszytem, ale gdy tylko stalówka pióra dotknęła kartki z mojej torebki rozległ się dzwonek telefonu.
Zacisnęłam powieki.
Następnie zaczęłam grzebać w torbie w poszukiwaniu urządzenia.
- W kieszeni kurtki... - Wyszeptał chłopak za mną.
W końcu udało mi się wyciągnąć telefon i go wyciszyć. Schowałam go z powrotem i podniosłam głowę.
Nauczycielka stała na środku klasy i nerwowo kręciła głową.
- Co masz do powiedzenia? - Wbiła we mnie ostre spojrzenie, a ja wiedziałam, że moja odpowiedź będzie miała wielki wpływ na moje losy.
- Przepraszam... Nie wyciszyłam telefonu. - Wydukałam.
Kobieta tylko machnęła ręką, a ja znów usiadłam na krześle,
Lekcja była... nudna. Ile można "wałkować" to samo? Na koniec zadała kilkanaście ćwiczeń, które mieliśmy skończyć w domu. Wreszcie jakaś robota. Szybciutko uporałam się z zadaniami i wyjęłam telefon. Musiałam napisać siostrze sms'a. Musiałam się z nią dzisiaj spotkać.
- Arendelle!
- Skończyłam wszystko.
- Telefon ma być wyłączony i schowany! Co ty pierwszy raz jesteś w szkole?!
- Drugi... - Wtrąciłam.
- Oh, jeszcze będzie żartować. Jak taka z ciebie śmieszka to może będziesz wystawiać kabaret na każdej lekcji, hym?
- Ja nie żartuję, a wszystkie zadania mam skończone. Może je pani sprawdzić, nie mam nic przeciwko. - Miałam jej już serdecznie dość.
- Nie będziesz mi tu mówić, co mogę, a czego nie! Tylko ja tak mogę! I naprawdę miałam cię za bardziej wychowaną osobę! Twoi rodzice chyba niezbyt cię przygotowali...
- Proszę nie mieszać w to moich rodziców! To oni nauczali mnie w domu przez wiele lat i to właśnie oni wpoili mi całą wiedzę jaką mam. Proszę ocenić ich na podstawie tego! Nie okłamałam pani, ani nie żartowałam. To mój drugi dzień w tej szkole, w ogóle w jakiejkolwiek szkole, ale jeśli dalej będę słyszeć od wszystkich czego mnie nie nauczyli moi rodzice, to będzie to ostatnia szkoła w jakiej byłam. - Zacisnęłam pięści.
Czarnowłosa patrzyła na mnie w osłupieniu.
Nie uciekłam spojrzeniem.
- Wyjdź! - Wskazała palcem na drzwi.
Spakowałam się i wyszłam.
"Początek przebojowy"
Gdy dotarłam już pod kolejną salę zadzwonił dzwonek. Usiadłam na ławce i wyjęłam telefon.
"Jestem pewna, że zadała im jeszcze więcej zadań, żebym jutro nie miała wszystkich zrobionych"
Wystukałam wiadomość do Elsy.
- Wow, nawet nie wiesz, co zrobiłaś! Ona jest po prostu straszna, nie przejmuj się nią! - Podniosłam głowę.
Nade mną stała rudowłosa dziewczyna. Jej włosy były jeszcze bardziej ogniste od moich i cieniutkimi sprężynkami opadały, aż do jej pasa.
Uśmiechnęłam się do niej trochę zdezorientowana.
- Powiedziałam coś nie tak? - Spytałam.
- Oh... dla niej wszystko jest nie tak. Najchętniej kazałaby wszystkim nie oddychać i pracować przez kilka godzin bez przerwy. Na szczęście to najgorsze masz już za sobą, no bo to właśnie była najgorsza nauczycielka. Teraz będzie już luzik. - Rzuciła mi promienny uśmiech.
- Dzięki...
- Merida. - Znów się uśmiechnęła, a zza jej pleców wyłonił się chudy brunet.
- Cześć, ja jestem Czkawka. - Uśmiechnął się nieśmiało.
Przełknęłam tylko ślinę, żeby się nie roześmiać, ale skinęłam mu przyjaźnie głową,
- Czkawka jest geniuszem matematycznym, ale naprawdę nie lubi tej jędzy. Jestem ciekawa kto z was jest lepszy? Musimy kiedyś to rozstrzygnąć! Chociaż wydaję mi się, że zwycięstwo będzie po stronie płci pięknej. - Wreszcie spotkałam osobę, która mówi tak wiele jak ja, no może czasem jeszcze więcej.
Już wiedziałam, że polubię Meridę.
- Naprawdę to twoja pierwsza szkoła? Wiesz... coś tam słyszałam, ale nie mogłam w to uwierzyć. To naprawdę niesamowite, a twoi rodzice muszą być naprawdę w dechę. Wiesz, moja mama uważa, że piłka nożna to nie jest sport dla dziewczyn. Nie pozwoliła mi nawet iść do klasy sportowej!
- Grasz w piłkę?
- No, właśnie ci to powiedziałam. - Znów się uśmiechnęła.
Po chwili zadzwonił dzwonek.
- No jak już mówiła, teraz będzie luzik. - Rudowłosa zniknęła za drzwiami klasy.
_______________________________________________________________________


- Odprowadzimy cię! - Merida stała tuż obok mnie. Jej przyjaciel trzymał się trochę z boku.
- Nie, nie trzeba. I tak jestem umówiona z siostrą, ale dzięki. - Pomachałam im na pożegnanie.
Jeszcze długo słyszałam śmiech dziewczyny, ale po chwili znów gwizdał tylko wiatr.
- Ty jesteś Anna? - Odwróciłam się.
Przede mną stała wysoka blondynka, o długich nogach. Jej włosy były zaplecione w idealny warkocz, a ubrania leżały na niej jak ulał. Perfekcyjny makijaż zdobił jej twarz. Musiała być tutejszą pięknością, a na pewno panią popularną.
- Może. - Wzruszyłam ramionami.
- Masz się od niego odczepić! Zrozumiałaś! Nie dotykaj go, nie uśmiechaj się do niego, najlepiej w ogóle z nim nie rozmawiaj! - Syknęła i trąciła mnie ramieniem.
Zdziwiona stałam na środku placyku i próbowałam zrozumieć o co jej chodziło. W końcu przyszła Elsa.
- Nie za częste te spotkania? - Uśmiechnęła się i poczochrała włosy.
- Chciałam z tobą porozmawiać o tacie... - Wbiła we mnie swoje lodowe spojrzenie.
- Powiedzieli ci?
- Tak.
- I?
- I co?
- Jak to przyjęłaś?
- Normalnie. Tata to tata, jedyny jakiego miałam. Wiem, że mama cię okłamywała, ale uważam, że zachowujesz się niesprawiedliwie w stosunku do taty. To on był twoim jedynym ojcem przez 17 lat. Nie było innego i nie będzie. - Odparłam stanowczo.
Blondynka patrzyła na mnie w osłupieniu.
- Anna... Ty nie rozumiesz. Ja pamiętam prawdziwego tatę! Szukam go... Mama nie powinna nas okłamywać! To ona była niesprawiedliwa.
- A teraz ty jesteś dokładnie taka sama jak ona.
- Nieprawda! - Krzyknęła.
- Elsa... Nie chcę się kłócić. Chcę, żeby było tak, jak dawniej. Chcę, żebyś do nas wróciła. Mama źle to wszystko znosi...
- To ona nawarzyła piwa, więc teraz je wypije. - Zacisnęła usta.
Sapnęłam zrezygnowana.
- Ale...
- Poczekaj. - Odebrała telefon.  - Okej, ale to będzie ostatni raz. Musisz mi w końcu oddać za benzynę. Będzie moja siostra. Okej. - Rozłączyła się.
Spojrzałam na nią pytająco.
- Chodź. - Pociągnęła mnie za rękę w stronę samochodu.
Nie przejechaliśmy dalej niż jakieś 800 metrów i Elsa zatrzymała samochód. Po chwili wsiadł do niego znany mi już blondyn.
"Cholerka"
- Cześć. Podwieziesz mnie do domu. - Bardziej stwierdził, niż spytał.
- Ostatni raz, następnym razem płacisz. - Dziewczyna uśmiechnęła się trochę drapieżnie.
Siedziałam na przednim siedzeniu i wsłuchiwałam się w ich rozmowę. Czułam jego spojrzenie na moim karku i co jakiś czas lekko się wzdrygałam.
- Poznałeś już Ankę?
- Tak.
Znów wrócili do własnych tematów. Nie czułam się tam ani trochę komfortowo, więc z radością przyjęłam fakt, że chłopak wysiada. Niestety moja ukochana siostrunia zrobiła to samo. Musiałam pójść w jej ślady.
- Przepraszam cię za bałagan. Jest u mnie Julek. Nie w formie, więc nawet nie sprzątałem. - Otworzył przed Elsą drzwi kamienicy, a mnie kompletnie ignorował.
Zastanawiałam się po co w ogóle za nim wchodzę. Wdrapaliśmy się po schodach. Chłopak szedł pierwszy, za nim kroczyła moja władcza siostra, a ja tuptałam na końcu nie pasując do nich ani troszeczkę.
Kristoff w końcu otworzył drzwi mieszkania, przepuścił Elsę i nawet nie zapomniał o mnie.
Weszłam do salonu. Elsa rzuciła swoją kurtkę na wieszak i rozsiadła się wygodnie na kanapie. Ja stałam oszołomiona na środku pokoju.
- Rozbierzesz się? - Ciepły oddech owiał moją szyję.
Rozebrałam kurtkę i sztywno podałam ją chłopakowi.
- Siadaj. - Powiódł wzrokiem w stronę kanapy.
Usiadłam na brzegu beżowego i miękkiego materaca.
- Przynieś mi mrożoną kawę! Jack powinien zostawić zapasy! - Blondynka czuła się tutaj jak w domu. Musiała często tu przebywać.
Kristoff przyniósł dwie kawy (dla niego i Elsy). Usiadł w zielonkawym fotelu obok nas. Podczas, gdy oni znowu rozmawiali, ja skupiłam się na pokoju, w którym przebywałam. Bałagan wskazywał na to, że jest to raczej jaskinia ciężkich chłopów, zupełnie pozbawiona kobiecej ręki. Gdyby nie to, salon naprawdę mógłby być ładny. Na środku stał jasny stolik do kawy z przeszklonym blatem. Obok niego była kanapa, na której siedziałam i zielony fotel Kristoffa. Na ciemnej ścianie wisiał ogromny telewizor, a w wysokiej i przeszklonej gablotce piętrzyły się niepoukładane płyty.
Na ścianach salonu było wiele drzwi, więc uznałam, że ten pokój jest jakby centrum mieszkania. Zawsze musisz go odwiedzić, jeśli chcesz wejść gdzieś indziej. Pewnie dlatego był tak zabałaganiony. Brudne kieliszki i szklani stały na stoliku, a nawet parapecie. Leżący na podłodze dywan był chyba kiedyś kawowy? Teraz zawalony był różnymi przedmiotami: ubraniami, książkami, papierkami, poduszkami a nawet kołdrą w misie.
Przewróciłam oczami.
- To Julek. Mówiłem ci, że nie opłaca się sprzątać, kiedy chodzi i zachowuje się jak bomba zegarowa.
Zarumieniłam się.
- Nie mówiłeś tego do mnie. Mówiłeś do Elsy. - Stwierdziłam.
W tej chwili z jednych drzwi wyszedł chłopak. Był w bokserkach i luźnej koszulce.
- Cześć stary! Wróciłeś już do żywych?
- Nie. - Brunet usiadł obok mnie.
Wzdrygnęłam się na jego widok. Był nieogolony, a jego odsłonięte ramiona ukazywały mi wiele tatuaży, które "zdobiły" jego ciało.
- Kto to? - Spojrzał na mnie.
- Siostra Elsy. - Spoglądałam na niego w osłupieniu, jakby nie mógł się mnie zapytać.
Czułam się, jak jakiś przedmiot. Nikt się mnie o nic nie pytał...
- O nie. Powiedziałeś im? Cholera Kriss! Mówiłem, że dam sobie radę. Nie potrzebuję pomocy jakiś dziuń! Dam sobie radę sam! - Było widać, że chłopak ma kaca.
- Co zrobił? - Siostra kompletnie zignorowała jego gadanie.
- Chodź do kuchni i postaraj się go nie zabić. - Blondyn wraz z nią opuścił salon, a ja została sama... z Julkiem.
- Czekaj... Jesteś Anna?
Przytaknęłam.
- Jesteś tak bardzo podobna do Ross. Tylko ona ma dłuższe włosy i jest blondynką.
- Wiem, jak wygląda moja kuzynka. - Zagotowałam się w sobie. Miałam dość wizyty tutaj!
- Elsa idę do domu! - Wstałam z kanapy.
- Julek! Przywlecz tu swoje cholerne cztery litery! Musimy porozmawiać! Co ci w ogóle strzeliło do głowy! - Wzburzona siostra wyszła z kuchni i zaciągnęła tam bruneta, a wywaliła blondyna.
Zrezygnowana opadłam na kanapę. Coś czułam, że nie wyjdę stąd przez następne pół godziny.
- Odwiozę cię. - Kristoff już sięgał po kluczyki, a następnie rzucił mi moją kurtkę.
Patrzyłam na niego jak na kosmitę.
- Nie jadę z tobą. Ledwo cię znam.
- Wolisz czekać tutaj, a uwierz mi będzie to trochę trwało, czy wolisz wrócić do domu i nie przeprowadzać znowu kłótni z rodzicami? - Kręcił kluczykami wokół palca.
Przewróciłam oczami, ale ubrała kurtkę i wyszłam z mieszkania.
- Masz własny samochód? - Spytałam.
- Tak, ale lubię jeździć z twoją siostrą. - Wyszczerzył się w uśmiechu i otworzył przede mną drzwi.
Wsiadłam do auta i po chwili byliśmy już w drodze.





4 komentarze:

  1. Muszę się pozbierać czeekaj!
    Mam wrażenie, że w tym rozdziale wystąpili wszyscy. :D Był taki chaos i każdy wyskakiwał z innej strony. xD Ale naprawdę supi ^^
    Czkawuś się w końcu pojawił ♡♡
    W towarzystwie Meridy, lecz cóż... może nie byłaby z nich taka zła para?
    A Astrid? Czyż nie ona była blondwłosą pięknością, która opierdzieliła Anię? Mam nadzieję, że szybko wyjaśni się to 'przelizanie' i wyjdzie, że ona wcale nie jest taka zła :<
    A potem ten nieogolony Julek na kacu w bokserkach.xD Miałam ten obraz przed oczami i o mało co nie parsknęłam herbatą. Chciałabym zobaczyć takiego Julka w realnym świecie :D
    Tak, ten rozdział był fantastyczny. Chcem takich więcej. ^^
    Kocham, pozdrawiam, całuję i przesyłam tęczową aurę, niech esej będzie z tobą
    ~Michaśka, swojska obstawa

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę się pogubiłam w tym rozdziale, no ale cóż... Anka ma słabo z taką nauczycielką matematyki. Merida się wydaje bardzo pozytywnym człowiekiem. A ta blondynka wielką jędzą :D
    Fajnie się czytało ten rozdział, pomimo że kilku rzeczy nie umiałam ogarnąć. Wgl to bardzo dobrze zrobieni bohaterowie, ale moim zdaniem Anka, Roszpunka i Elsa wyszły lepiej od reszty.
    Życzę weny!
    Edzia :*
    worth-it-13.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Mrrr Julek w bokserkach sweet widok *-*
    Blog był super zero błędów i wgl. :)
    Już nie mogę doczekać się nexta

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja bym już wolała na piechtaka iść, niż wsiadać do samochodu nieznajomego.

    OdpowiedzUsuń