środa, 11 lutego 2015

Rozdział 4 "Gdyby to było takie proste..."

Cześć, znów może trochę tajemniczy, ale przybliżę wam tutaj pewną postać. Może zobaczycie ją z zupełnie innej strony? A może nadal będziecie nieufni wobec niej. W każdym razie czytajcie i komentujcie.
ps. Zauważyliście padający śnieg? :)
ps2 Przepraszam, że taki króciutki.
                                                                     Julu






Wracałam do domu, po kolejnym dniu w szkole. Cholerna ruda suka. Byłam tak wkurzona, że w mojej liście piosenek znalazły się same "grube" kawałki. Walczyłam ze sobą, żeby nie zapalić papierosa. W końcu dotarłam do domu. Weszłam do środka i od razu pobiegłam do swojego pokoju. Kopnęłam drzwi, a one wcale nie protestowały tylko posłusznie się otworzyły. I dobrze, bo chyba bym je wyłamała z zawiasów.
Rzuciłam się na łóżko i stłumiłam mój krzyk w poduszce. Gdy się już względnie opanowałam postanowiłam przebrać się w zwyczajne ubrania. Wyjęłam z komody dresy i t-shirt z naszywką mojego ulubionego zespołu. Zmyłam makijaż i znów położyłam się na łóżku. Odruchowo spojrzałam w okno. Naprzeciwko mojego tarasu był jego taras. Westchnęłam.
"Gdyby to było takie proste..."
Po chwili usłyszałam zachrypnięty głos mojej babci.
- Już idę. - Wyszłam na korytarz i pobiegłam do jej sypialni.
- Astrid, bądź tak miła i przynieś mi herbatę. - Pomarszczona staruszka podawała mi pusty kubek.
- Byłaś na spacerze? - Spytałam i poprawiłam jej poduszkę pod głową.
- Tak. Z sąsiadką. Zrobiłaś lekcje, Słońce?
- Jeszcze nie. Zaraz zrobię. - Uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju.
Udałam się do malutkiej kuchni i zaparzyłam wodę na herbatę. Oparłam się o blat i znów popatrzyłam w stronę jego domu.
Stałam całkiem zamyślona, dopóki czajnik nie zaczął gwizdać, zdjęłam go więc z gazu i zalałam herbatę wrzątkiem.
Wyjęłam z koszyka, który stał na stole małe jabłko, umyłam je i pokroiłam w "łódeczki". Kawałki owocu włożyłam do miski, a ta wylądowała na tacy obok wcześniej przygotowanej herbaty.
Zaniosłam babci podwieczorek i wróciłam do swojego pokoju po książki. Później ułożyłam się na dywanie, obok łóżka staruszki i odrobiłam wszystkie lekcje.
- Dziękuję Słońce za tak smaczny podwieczorek. - Kobieta pogłaskała mnie po policzku, gdy zabierałam tacę z pustą miseczką i kubkiem. Umyłam naczynia i wróciłam do babci.
- Mogę ci jeszcze jakoś pomóc?
- Nie, zajmij się teraz sobą. Zaraz będzie mój ulubiony serial. - Uśmiechnęła się i wygoniła mnie z pokoju.
Poczłapałam więc do mnie i znów usiadłam na łóżku.
I znów odruchowo spojrzałam w tamtą stronę.
Siedział przy biurku i odrabiał lekcje, a obok niego siedział czarny kot. Jego pupilek.
Wstałam i zasunęłam zasłony.
"To naprawdę mogłoby być proste"
Postanowiłam zająć myśli czymś innym, więc ubrałam bluzę, wzięłam telefon i słuchawki i wyszłam pobiegać.
Po kilku kilometrach wreszcie o nim zapomniałam. Na szczęście to zawsze działało.
_______________________________________________________________________


Jechaliśmy samochodem już dobre dwadzieścia minut. Kriss cały czas nucił jakąś piosenkę, a ja nerwowo bębniłam palcami o kolano.
Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Cały czas byłam onieśmielona towarzystwem blondyna.
 Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, w moim pokoju i odrobić lekcje. Wszystko było lepsze od jazdy z nim.
- Coś się stało? - Chłopak przerwał milczenie.
Pokręciłam przecząco głową, nawet nie obdarzając go spojrzeniem.
- Elsa mówiła, że jesteś straszliwą gadułą...
- Jestem, ale o czym mam z tobą rozmawiać? - Spojrzałam na niego z wyrzutem.
- O pogodzie, ulubionej muzyce, jedzeniu, szkole... Nie mam pojęcia. Jesteś jakaś... drętwa.
Zaśmiałam się nerwowo, żeby nie pokazać mu, że te słowa mnie... dotknęły.
- Słuchaj, chcę już być w domu. Uwierz mi, to nie jest łatwy dla mnie okres. Chciałam tylko porozmawiać z Elsą. To nie moja wina, że zaciągnęła mnie aż do waszego mieszkania. Tak naprawdę w ogóle nie powinnam z tobą siedzieć w tym samochodzie. Widziałam cię zaledwie dwa razy w życiu. Nie znam cię. Nawet nie wiem, jak masz na nazwisko...
- Nareszcie jakaś dłuższa wypowiedź. - Błysnął zębami.
- Wypowiedź nie musi być długa, żeby była sensowna. - Burknęłam.
- Oh, nie gniewaj się. Zaraz będziemy. Wyluzuj.
Przemilczałam jego komentarze. Tak szczerze to miałam go odrobinę dość. Krępował mnie. Cały czas łapałam się na tym, że podziwiam jego pełne usta i skupioną twarz. Co jakiś czas odwracałam głowę, ale jakoś odruchowo ona wracała na poprzednie miejsce.
Modliłam się w duchu, żeby ta podróż już się skończyła.
Chłopak był zupełnie inny niż ja. Cały czas wyluzowany, zabawny, jakby w swoim żywiole.
"Ciekawe ile dziewczyn już tutaj woził?" - Zarumieniłam się na samą myśl.
W końcu zatrzymał samochód przed bramką do mojego ogródka.
- Dzięki za podwózkę, przepraszam, że musiałeś fatygować się aż tutaj... - Nacisnęłam na klamkę i pchnęłam drzwi. Wyszłam z auta i ruszyłam szybko w stronę swojej posesji.
- Anna! - Usłyszałam za sobą jego głos.
Przymknęłam oczy i odwróciłam się w jego stronę.
- Tak? - Uśmiechnęłam się, tak miło, jak tylko potrafiłam.
Kristoff się zmieszał, burknął coś pod nosem (chyba CZEŚĆ) i wsiadł do samochodu.
Patrzyłam za nim, aż zniknął mi z pola widzenia. Pokręciłam głową i weszłam przez furtkę.
Pokonałam ścieżkę i znalazłam się na ganku mojego domku. Otworzyłam drzwi i od razu skierowałam swoje kroki do kuchni, w której jak myślałam, znajdowali się rodzice.
- Cześć! - Przywitałam się z nim. - Co na obiad?
Mama spojrzała na mnie sceptycznie.
- Gdzie byłaś i kto to był? - Jej oczy powędrowały ku oknie, w którym na pewno przed chwilą widziała mnie i Kristoffa.
- Mogę coś zjeść? - Spytałam wymijająco.
- Nie. - Tym razem do dyskusji włączył się tata.
Był zaniepokojony, wiedziałam to po jego oczach.
Westchnęłam i usiadłam przy stole.
- Była u Elsy... To znaczy ona przyszła do szkoły, gdy ja skończyłam lekcje, ale potem musiała odwieźć swojego kolegę do jego mieszkania, więc pojechałam z nią. W mieszkaniu był jeszcze Julek, chłopak Roszpunki i Elsa bardzo długo z nim rozmawiała, a ja już chciałam wracać do domu, więc podwiózł mnie jej kolega Kristoff. - Wykrztusiłam na jednym wydechu.
Mama patrzyła na mnie w osłupieniu, a tata odetchnął z wyraźną ulgą.
- Czy mogę teraz coś zjeść i wziąć się za lekcje? - Spojrzałam na mamę.
Przygryzła wargę, a potem wolno pokiwała głową.
Wstałam od stołu, nałożyłam sobie zupę do miski, nalałam herbaty do kubka i uciekłam do mojego pokoju.
Kolejne godziny spędziłam przy książkach. Gdy w końcu skończyłam była godzina 20:34, więc postanowiłam wziąć szybki prysznic i obejrzeć jeszcze film.
Wzięłam prysznic i wpakowałam się do łóżka. Nie włączyłam jednak filmu, bo moje oczy jakoś same się zamknęły i pod powiekami przesuwały mi się obrazy ze mną i Krissem. Ekstra. Sny będą wspaniałe.

4 komentarze:

  1. Wooo... rozdział!
    Astrid jest taka miła dla swojej babci :D i zakochana w kimś mieszkającym na przeciwko. To zupełne przeciwieństwo jak sobie ją wyobrażałam na początku.
    Ah, ta pełna rozmów droga do domu Anki. Relacje Anna-Kristoff zaczynają się ciekawie. Oczywiście nadopiekuńczy rodzice muszą być!
    świetny rozdział!
    Życzę weny!
    Edzia :*
    worth-it-13.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, hej, a gdzie super gromkie brawa dla mnie Zuzi-Informatyka? Kto dał taki superowy śnieg? Kto dodał muzyke? Hęę?? :)
    Rozdział świetny tak btw :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Koszmary z Krissem w roli głównej :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero zaczynam czytać, ale blog mi się podoba :) Niech zgadnę... szczerbatek! kici kici :)

    OdpowiedzUsuń