sobota, 31 października 2015
Rozdział 19 "Gdyby życie było kołdrą, już dawno bym je wyprała."
UDAŁO MI SIĘ!
Nawet nie wiecie, jak gonił mnie czas. To była masakra. Na szczęście dzisiaj usiadłam i napisałam cały ten rozdział :) Wiem, że mówiłam, że ma tu być bal, ale przypomniałam sobie, że nie opisałam jeszcze randki Elsy i Hansa... I nie opisałam jej też w tym rozdziale. (hahahaha) Dokończyłam niektóre wątki, otworzyłam pewne nowe sprawy...
W każdym razie coś jest. Pozostawiam WAM to "coś" do oceny.
I CHCIAŁAM JESZCZE PODZIĘKOWAĆ ZA 10 tys. ODSŁON :)
TO TAKA PIĘKNA LICZBA :)
Pod ostatnim rozdziałem było 300 coś wyświetleń i chyba siedem komentarzy :)
JUPI :)
A teraz moi mili życzę wam miłego czytania i pięknego, produktywnego i szczęśliwego LISTOPADA :)
wasza Julu
__Kristoff______________________________________________________________
_________________________________________________________________________
- I jak z Anką? - Elsa weszła do kuchni, rzuciła torbę na stół i zaczęła przygotowywać herbatę
- Zaczyna dochodzić do siebie. Jest... trochę zszokowana. Pokazała mi dzisiaj smsy. Nie powiedziała mi o nich wcześniej. Mama chce zawiadomić policję i sąd, ale uważam, że to okropny pomysł. To i tak nic nie da. - Dziewczyna potarła palcami skronie i wlała wrzątek do kubka.
- A czy, czy wspominała coś o mnie?
- Nie. - Zwiesiłem głowę.
Blondynka odstawiła kubek i podeszła do mnie. Położyła mi rękę na ramieniu.
- Przykro mi Kriss. Ona nie chce o tobie słyszeć. Nie mogę nawet o tobie wspomnieć, bo od razu widzę, jak kuli się w sobie. Komuś udało się zniszczyć ciebie w jej oczach.
- Nie musisz mnie pocieszać. Nic między nami nie było. - Wysyczałem. - Wkurza mnie tylko to, że ten ktoś tak łatwo bawi się moim kosztem. Nie obchodzi mnie teraz twoja siostra. - Dopiero po chwili zorientowałem się, co tak naprawdę powiedziałem.
Dziewczyna odsunęła się ode mnie.
- Elsa... - Popatrzyłem na nią błagalnie.
- Oszukujesz sam siebie, ale ja nie będę się wtrącać. Może to i lepiej, że się nie zeszliście, chociaż i tak nie unikniemy dziwnych konfrontacji między wami. Choćby takich jak ta teraz. - Omiotła mnie zimnym spojrzeniem, zabrała torbę i wszyła z kuchni.
Usiadłem na krześle i oparłem głowę na dłoniach.
Co ze mną jest nie tak? Czemu mówię rzeczy, z którymi się nie zgadzam? Czemu dalej chcę ukrywać to, że podoba mi się Anka? I tak wszyscy już wiedzą.
"Ale tobie się nie podoba to, w jaki sposób się dowiedzieli."
Tak, nie podobało mi się to.
Nikomu nie powiedziałem tego oficjalnie. Chowałem to jak jakąś tajemnicę i chyba nie byłem jeszcze gotowy na wyjawienie jej. Albo inaczej, nie byłem gotowy na usłyszenie odpowiedzi z jej ust.
Uderzyłem pięścią w stół.
Czemu to wszystko jest takie chore?
Drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wkroczył zaspany Julek.
Miał na sobie tylko czarne bokserki i kapcie.
Jedną ręką drapał się po głowie, a drugą bawił się gumką od majtek.
- Cześć. - Stanął w drzwiach i spojrzał na mnie. - Co ci się stało?
Nie wiedziałem, czy mam mu mówić. Julek od jakiegoś czasu żył tylko płytą, a w mieszkaniu pojawiał się raz na kilka dni. Zdecydowanie miał poważne braki w naszym wspólnym życiu.
- Kristoff. Ja pierdolę, wyglądasz jakby co najmniej ci ktoś umarł. Zaczynam się martwić.
- Jest okej.
Brunet spojrzał na mnie z powątpieniem.
- Dobrze wiesz, że mnie nie przekonałeś. Nie podoba mi się to, że masz problem z wysłowieniem się. O co chodzi?
Milczałem. Bo co miałem mu powiedzieć? Że kocham dziewczynę, która ma mnie za psychola i ryczy, gdy tylko sobie o mnie przypomni. To mu miałem powiedzieć?'
- Kristoff...
- Ile wczoraj wypiłeś?
- A co to ma do rzeczy? Nie zmieniaj tematu?
- Ile wczoraj wypiłeś? - Powtórzyłem twardo.
Chłopak wzniósł oczy do nieba i szeptem zaczął mnie wyzywać.
- Nie wiem, nie liczyłem. To była dobra impreza. Poza tym byłem z Ross, więc trzymałem fason. Nie jestem alkoholikiem, ani ćpunem. Wyprzedziłem twoje następne pytanie. - Uśmiechnął się złośliwie.
- Julek...
- Nie przepraszaj. Widzę przecież, że nie jesteś sobą. Ale mógłbyś ułatwić mi sprawę i dać sobie pomóc. - Przysunął sobie krzesło i usiadł naprzeciwko mnie.
- Więc...
- Więc jestem psychopatą. Ktoś wspaniale bawi się moim kosztem, a ja nie mam zielonego pojęcia co mam zrobić.
Chłopak patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- To chyba logiczne. Trzeba skopać mu tyłek i tyle.
- To nie takie proste. Ja w ogóle nie wiem, kto to może być. W każdym razie opowiem ci wszystko od początku.
Zacząłem mówić o tym, jak odprowadziłem Ankę i jak ją potem znalazłem. Opowiedziałem też o smsach.
Brunet w tym czasie przygotował sobie śniadanie, kręcąc swoim tyłkiem po całej kuchni.
- Nie jest źle. Mam plan. - Usiadł do stołu i zaczął pałaszować kanapkę, którą sobie zrobił.
- Oświeć mnie. - Przewróciłem oczami.
- A więc wystarczy wziąć od Anki telefon, ja go zaniosę do Naveena, który potrafi sprawdzić do kogo należy numer i będziemy wiedzieć, komu skopać tyłek. Załatwiamy to, jak za starych dobrych czasów i Anka jest twoja. - Ugryzł kawałek bułki.
- To chyba nie takie proste... ona nam nie da telefonu.
- Da. A jak nie nam, to da Elsie. Poza tym chcemy jej pomóc, a nie zaszkodzić, więc czemu miałaby to utrudniać?
- Dobra, poproszę Elsę o jej telefon. - Wstałem od stołu i wyszedłem z kuchni.
- Dzięki chłopie, że jesteś. - Krzyknąłem jeszcze na odchodne.
Zapukałem i wkroczyłem do pokoju blondynki, nie czekając na jej odpowiedź.
- Możesz zdobyć telefon Anki? - Przeszedłem od razu do rzeczy. - Spróbujemy odkryć, kto bawi się moim kosztem i straszy twoją siostrę.
Elsa patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
- Spróbuję. - Zacisnęła wargi i wróciła do szkicowania.
Usiadłem na jej łóżku i nogą obróciłem jej krzesło tak, że siedziała teraz naprzeciwko mnie.
- Muszę dokończyć projekt, nie mam teraz czasu...
- Przepraszam, za to co powiedziałem rano. - Wbiłem spojrzenie w jej twarz.
Westchnęła i poprawiła włosy, które opadały jej na czoło.
- Wiem, że czujesz się beznadziejnie, więc ci wybaczam. Przestań się cały czas obwiniać. To, że ty będziesz cierpiał nie znaczy, że ze świata zniknie całe zło.
- Wiem.
- Ja też to wiem. Muszę wrócić do szkiców. A ty zajmij się czymś innym, niż tylko obwinianiem siebie, okej?
Przytaknąłem.
Elsa pogłaskała mnie po głowie, tak, jakbym był psiakiem i wróciła do swoich kartek, a ja wyszedłem z pokoju.
__Anna________________________________________________________________
_________________________________________________________________________
Wstałam z łóżka i zeszłam na dół do kuchni.
Mama właśnie wróciła z pracy i podgrzewała zupę.
- Hej słońce, jak tam?
Nie odpowiedziałam jej nic, tylko usiadłam przy stole.
- Ania... - Mama podeszła do mnie i pogłaskała mnie po rudych włosach.
Jej dotyk był bardzo delikatny i przyjemny.
- Jestem głodna. - To nieprawda, że ludzie w depresji, strachu czy okropnej sytuacji życiowej nie są głodni. Są, ale próbują na to nie zwracać uwagi.
- Już grzeję zupę pomidorową. Nałożę ci. - Kobieta wróciła do kuchenki, a po chwili postawiła przede mną talerz z czerwoną cieczą.
Krew.
Od razu zrobiło mi się niedobrze.
- Dzisiaj też przyjdzie pan Danfort.
Krew.
- Zgłosiłam też sprawę na policję. Przyjadą wieczorem, żeby cię przesłuchać. Zabiorą też telefon, żeby ustalić, kto wysyłał smsy. Będą też chcieli przesłuchać tego całego Kristoffa.
Nie wytrzymałam.
Odsunęłam się od stołu i pochyliłam głowę do dołu.
Brązowa ciecz znalazła się na zielonym dywanie.
Mama patrzyła na mnie z przerażeniem, ale szybko się otrząsnęła i podała mi chusteczki i wodę.
- Przepraszam. - Wydukałam wycierając twarz z pozostałości tego, co ze mnie wyszło.
- Nic się nie stało. Nie przejmuj się. Idź się położyć. Przyniosę ci zupę na górę i wezmę też tabletki. Jadłaś coś dzisiaj?
Nie odpowiedziałam, bo byłam już na schodach.
Ledwo co doczłapałam się do mojego pokoju i położyłam się na łóżku.
Nie chciałam już zupy pomidorowej. Nie chciałam rozmawiać z tym całym psychologiem Danfortem. Nie chciałam też przyjmować policji. Najbardziej nie chciałam jednak myśleć o Kristofie. Paradoksem był fakt, że było to najtrudniejsze.
Skuliłam się na łóżku i przykryłam kołdrą.
Gdy tylko zamknęłam oczy pojawiła się jego twarz. Jego brązowe oczy patrzyły na mnie smutnie.
Wzdrygnęłam się.
Muszę przestać o nim myśleć.
Po kilku minutach walki z umysłem poddałam się. Zacisnęłam powieki i postanowiłam zasnąć.
__Kristoff________________________________________________________________
___________________________________________________________________________
- Kristoff! - Otworzyłem oczy i zobaczyłem przed sobą twarz Elsy. - Wstawaj! Szybko, policja do ciebie.
Zerwałem się z łóżka i narzuciłem na siebie wczorajszą bluzę.
- Wiesz po co przyszli? - Elsa stała przy drzwiach i czekała na mnie.
- Nie mam pojęcia, nic nie chcieli mi powiedzieć.
- Byłaś u Anki?
- Nie, miałam właśnie do niej iść, ale oni przyszli pierwsi.
- Powiedz Julkowi, żeby nie wychodził z pokoju. - Dziewczyna przytaknęła i zniknęła za drzwiami.
Wszedłem do salonu i przeciągnąłem się.
Usiadłem w fotelu, patrząc na dwóch umundurowanych policjantów.
- Dzień dobry, czemu zawdzięczam poranną wizytę? - Spytałem brodatego, sędziwego pana.
- Chcemy porozmawiać o Annie Arendelle.
Poczułem jak robi mi się gorąco.
- Czy coś panom mówiła?
- Opowiedziała całą historię, chcemy usłyszeć pana wersję.
- Nie różni się niczym od wersji Anny.
- Jest pan pewien? - Mężczyzna zatrzymał długopis nad kartką.
Westchnąłem.
Opowiedziałem całą historię, od momentu, kiedy wyszliśmy z mieszkania, aż do momentu, kiedy ją znalazłem.
- Wiedział pan o smsach?
- Dowiedziałem się wczoraj, od jej siostry.
- Ma pan swoje podejrzenia, co do nadawcy?
- Gdybym je miał, nie siedziałbym bezczynnie w mieszkaniu. - Wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
Policjant pokiwał głową, pisząc coś w notesie.
- Dziękujemy za rozmowę. Proszę się odezwać, gdyby coś się panu przypomniało.
- Powiedziałem wszystko...
- Gdyby, jednak coś się panu przypomniało... Do widzenia. - Siwy pan uścisnął mi dłoń i machnął na swojego partnera.
Odprowadziłem ich do drzwi i zamknąłem mieszkanie.
Oparłem się o drzwi i zamknąłem oczy.
- Co chcieli?
- Usłyszeć moją wersję i moje sugestie. Myślisz, że jestem podejrzany?
- Anka nie pozwałaby cię...
- Taa, jasne...
Elsa zmroziła mnie wzrokiem.
- Nie bądź debilem! Idę do niej, może uda mi się wydębić telefon.
- Nie ma telefonu. - Odparłem gniewnie.
- Co? - Nie rozumiała.
- Nie ma telefonu, ma go policja. Myślisz, że nie wzięła dowodów? Może to i lepiej, bo gdybyśmy zabrali telefon, pomyśleliby, że chcemy coś ukryć.
- W każdym razie idę do niej. - Blondynka ubrała kurtkę. - Przekazać coś? - Spojrzała na mnie.
Zatrzymałem wzrok na jej niebieskich tęczówkach i pokiwałem przecząco głową.
- Powiem, że się martwisz. - Zatrzasnęła drzwi, a mnie owiało zimne powietrze z klatki schodowej.
_Anna_________________________________________________________________
_________________________________________________________________________
- Aniu, przyszła Elsa. - Mama wpuściła siostrę do mojego pokoju.
- Cześć mała. - Blondynka usiadła w moich nogach i pogładziła mnie po policzku.
- Hej. - Uśmiechnęłam się na jej widok.
- Jak się czujesz? - Złapałam mnie za rękę i delikatnie gładziła moją dłoń.
- Boli mnie głowa i cały czas myślę o rozmowie z tymi policjantami. Co jest? - Spojrzałam na siostrę, która nagle posmutniała.
- Wiesz, że byli i rozmawiali z Krissem?
Wzdrygnęłam się. W mojej głowie od razu pojawił się czerwony napis "PSYCHOPATA"
Zamknęłam powieki i próbowałam go od siebie odpędzić.
- Mama wezwała policję, ja... ja w sumie nie zrobiłam nic, żeby ją powstrzymać.
- Anka... posłuchaj, jak wiem, ze teraz jest ci ciężko, ale znam Kristoffa od kilku lat i uwierz mi, gdyby był psychopatą nie przyjaźniłabym się z nim.
Westchnęłam.
To przecież było prawdą. Elsa nie mieszkałaby z psychopatą. Poza tym, Kristoff nigdy nie zrobił mi czegoś złego... Czasem się tylko droczył, czasem się kłóciliśmy, ale to nie wykraczało poza normy.
- Czemu on ma tatuaż? - Spojrzałam na blondynkę.
- Nie wiem. Od zawsze go ma.
Kristoff miał wytatuowany na przedramieniu las.
- Czemu akurat las?
Elsa zaśmiała się.
- Sama musisz go o to zapytać.
- Czy on o mnie pytał?
- Tak.
- Czy chciałby mnie odwiedzić?
- Zapytam się. - Elsa znów się uśmiechnęła, a ja odpowiedziałam jej tym samym.
- Mam nadzieję, że pamiętasz o jutrzejszej randce?
Mina mojej siostry mówiła sama za siebie.
- Zapomniałaś. Jesteś do niczego! Człowiek załatwia ci faceta, a ty zapominasz! Jezu, jak dobrze, że masz mnie. - Wyszczerzyłam się w uśmiechu.
- Jesteś prawdziwym skarbem. - Przytuliła mnie do siebie. - I nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wracasz powoli do siebie.
__Astrid_______________________________________________________________
_________________________________________________________________________
Jechałam na tylnym siedzeniu. Valka i Czkawka rozmawiali ze sobą, a ja wpatrywałam się w okno i obrazy, które mijaliśmy. Był czwartek. Babcia miała wypadek w poniedziałek, ale już dzisiaj mogliśmy ją odebrać. Szybko się wykaraskała. Cwana bestia.
Nie byliśmy dzisiaj w szkole, mama Czkawki pozwoliła nam zrobić sobie wolne, więc teraz bardzo szybko jechaliśmy przez miasto.
Po kilkunastu minutach byliśmy już pod szpitalem. Wysiadłam z samochodu i spojrzałam w stronę chłopaka. Uśmiechnął się do mnie, ale ja spuściłam głowę i pomaszerowałam do wejścia.
Gdy weszliśmy do środka, Valka poszła zdobyć informacje w recepcji.
- Ej, wszystko w porządku? - Czkawka stanął obok mnie tak, że dotykał mnie ramieniem.
Odsunęłam się.
- Tak. - Nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
Po rozmowie z tą rudą małpą stwierdziłam, że się zagalopowałam. Za bardzo się otworzyłam, więc teraz znowu musiałam założyć maskę zimnej suki. Musiałam się opamiętać.
- Astrid...
- Wszystko w porządku. Zostaw mnie. - Uśmiechnęłam się do Valki, która machała na nas i stała przy windzie.
Ruszyłam w jej stronę.
Weszliśmy do ciasnej skrzynki i wjeżdżaliśmy na górę bez słowa. Czułam na sobie spojrzenie chłopaka, ale je ignorowałam.
Wysiedliśmy na odpowiednim piętrze i udaliśmy się do sali, w której leżała moja babcia.
- Astrid! - Jej wypłowiałe tęczówki zabłysły, gdy mnie zobaczyła. - Chodź tu do mnie! - Podeszłam do staruszki i mocno ja uścisnęłam.
- Valka i Czkawka! Miło, że jesteście. - Babcia przytuliła również ich.
Obserwowałam to stojąc z boku. Było to tak naturalne, że obce osoby mogłyby pomyśleć, że jesteśmy rodziną.
- Czkawka, weź od pani Ingi walizkę. - Chłopak bez wymyślania wziął torbę i przewiesił ją sobie przez ramię.
- Ja pójdę porozmawiać z lekarzem. - Valka wyszła z sali, a ja pomogłam wstać babci z łóżka.
Zaprowadziłam ją do łazienki i pomogłam się jej ubrać.
Gdy byłyśmy gotowe do sali wróciła mama Czkawki w towarzystwie lekarza.
- Dzień dobry Astrid. - Facet w białym kitlu uśmiechnął się do mnie. - Cieszysz się, że babcia wraca do domu?
- Oczywiście. - Ścisnęłam rękę staruszki, a ta uśmiechnęła się do mnie.
- Dobrze. W takim razie życzę pani zdrowia i żegnam. To była przyjemność, pomagać pani. - Lekarz ucałował babcię w rękę i wyszedł.
Wolno powlekliśmy się do windy.
Babcia prowadziła luźną pogawędkę z sąsiadką, a ja starała się nie patrzeć na bruneta.
Opuściliśmy szpital i zapakowaliśmy się do samochodu. Babcia siedziała z przodu, więc Czkawka usiadł obok mnie.
- Astrid... Co się dzieje? - Zapytał cicho, kiedy jego mama i moja babcia głośno rozmawiały.
- Nie chcę o tym rozmawiać. Chcę wymazać te cztery dni z pamięci. - Starałam się, żeby mój głos nie drżał.
- Astrid... - Położył dłoń na moim kolanie, ale ja szybko ją strzepnęłam i odwróciłam się w stronę okna, sygnalizując koniec rozmowy.
Dojechaliśmy na miejsce.
Valka podprowadziła babcię pod drzwi, a ja otworzyłam dom. Czkawka stał przy mnie dźwigając torbę na ramieniu.
Staruszka i brunetka weszły do środka, a ja odwróciłam się do chłopaka.
- Nie obraź się, ale nie chcę, żebyś tam wchodził. Dzięki za wszystko... - Wyciągnęłam rękę po walizkę.
Czkawka uniósł brew i zmierzył mnie wzrokiem.
- Możesz mi to dać? - Zaczynał mnie irytować.
- A ty możesz przestać zachowywać się jak nie ty?
- Nie znasz mnie. Tak właśnie zachowuje się NORMALNA Astrid! - Wbiłam wzrok w jego twarz.
Czkawka zaśmiał się swobodnie.
- A więc tak... Teraz będziesz udawać, że między nami nic nie było. - Zdenerwowana zamknęłam drzwi i skoczyłam do chłopaka.
- Bo nie było! - Wbiłam palec w jego pierś. - Nic nie było. Rozumiesz? Nie ma, nie było i nie będzie! - Dźgnęłam go w klatkę piersiową.
Czkawka jeszcze chwile mierzył mnie wzrokiem.
Powiesił torbę na moim ramieniu, ale się nie odsunął. Stał blisko. Jego długie włosy wpadały mu do oczu. Przydałoby się cięcie.
- Jesteś popaprana i naprawdę przykro mi, że nie potrafisz być sobą Astrid. To smutne i poniekąd żałosne.
- Przynajmniej nie jestem tchórzem i małoznaczącym człowiekiem, takim jak ty. - Widziałam zdziwienie w jego oczach.
Posmutniał. Patrzył jeszcze chwilę na mnie, ale w końcu zwiesił wzrok, odwrócił się i poszedł przed siebie.
Stałam bezruchu i patrzyłam jak odchodzi. Jakaś część mnie kazała biec i rzucić się mu na plecy, ale stłumiłam to w środku.
Chłopak ani razu się nie oglądnął. Zniknął w końcu w swoich drzwiach, a ja dopiero wtedy zaczęłam płakać.
Zabrałam torbę i weszłam do środka. Rozebrałam buty, kurtkę i otarłam łzy.
Z kuchni dochodziły mnie dwa damski głosy. Jeden ochrypły i słaby, a drugi śpiewny i melodyjny.
Westchnęłam.
Spojrzałam na swoje odbicie w dużym lustrze, znajdującym się w przed pokoju.
Przetarłam jeszcze raz powieki.
Jesteś z siebie zadowolona?
Podobasz się sobie?
Wiesz, że wszystko zjebałaś, prawda?
Odwróciłam się od lustra i zaniosłam torbę do pokoju babci.
Nie miałam siły jej rozpakowywać. Usiadłam na łóżku i poprawiłam pościel.
Gdyby życie było kołdrą, już dawno bym je wyprała. I zaczęła wszystko od nowa.
Ale ono nie było kołdrą. Było pasmem ciągnących się nieszczęść.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie ma słów żeby opisać ten rozdział! Po prostu cudo;D
OdpowiedzUsuńO. Ja. Cie. Ojacie! OJACIE!!! Nowy rozdział ^^ Nie napiszę dziś długiego komentarza, ale powiem tylko tyle, że jestem super zadowolona z tego, że pojawili się Czkawka i Astrid. Tylko szkoda, że to była Astrid zimna suka, a nie Astrid super normalna, totalnie zakochana w Czkawka, kochająca wnuczka. Ale i tak mi się podoba ^^
OdpowiedzUsuńPrzeraża mnie ta sprawa z Anka.
Z niecierpliwością czekam na kolejny i serdecznie dziękuję za ten rozdział :* :* :*
Rozdział niesamowity!!! Wyczerpałam chyba moją wenę twórczą co do komentarzy, więc wybacz mi że ten będzie taki krótki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, życzę dużo weny, dobrych ocen no i czasu na pisanie ♥♥♥
No ten rozdział był niesamowity! Czekaliśmy dłuuugo, ale warto było!
OdpowiedzUsuńAutro SMS'ów mnie intryguje... teraz myślę że to Hans <_< Hahaha :D
Cała ogólnie akcja z Krissem i Anną no i Elsą i Julkiem bardo mi się podoba. Jest bardzo dobrze wymyślona i napisana. Tak życiowo i w ogóle.
Jednak i tak nic nie może równać się z Astrid i Czkawką... Boże powtarzam to ciągle i powtórzę znowu... ten wątek jest nieziemski! Postać Astrid jest genialna, a Czkawka to ten sam Czkawka, który porwał moje serce w filmach...
Nigdy nie myślałem, że ktoś mógłby wymyślić coś z bohaterami filmów DW i disney'a i nie zrobić z tego banalnego opowiadania. Twoje dzieło jest po prostu zarąbiste!
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, który mam nadzieję pojawi się niedługo :P
Ps. Muszę wyznać, że codziennie wchodzę na bloga modląc się by ujrzeć kolejny rozdział twojego opowiadanie :D
Pozdrawiam ;)
Kocham twój styl pisania! Nie wiem, co bym zrobiła bez tego bloga :) Masz naprawdę wielki talent, wykorzystaj go! Twoje opowiadanie różni się od tych, które również czytam, ty piszesz spokojnie, ale nie monotonnie, Black Berry słodko, a na Arię nie ma słów XD Dziękuję ci za to, że piszesz :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Czekałam, czekałam i się doczekałam. Cudownie ;3 Astrid jest taka zimna... A było już tak cudownie! XD No cóż, życzę Ci weny i powodzenia w szkole, a ja czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać..... Prawie wszyscy napisali długie komentarze, a ja ,,,... nie wiem jakoś tak nie umiem ;_;
OdpowiedzUsuńRozdział ŚWIETNY, CUDO, JEDNO WIELKIE WOOOW *_*
Czekam na kolejny ^.^
Pozdrawiam i życzę weny ^^
Rozdział piękny. Bardzo lubię twój styl pisania i wymyślane zdarzenia. Mam nadzieję, że Anka nie będzie się przejmować "psychopatą" tylko zacznie poznawać prawdziwego Krissa. Oczywiście najpierw musi sie wyleczyć. Chciałabym w następnym rozdziale trochę Jacka, ale narazie i tak dużo wątków. U Czkawki i Astrid jest jak dawniej, niestety :c. Teraz opowiadanie jest na etapie smutnych historii, no pomijając wyzdrowienie babci Astrid. Ogólnie, jak dla mnie bomba XD.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i więcej czasu, którego nam wszystkim brakuje
http://violettakochammuzykapasja.blogspot.com/2015/11/konkurs-wygraj-autograf-dove-cameron.html?m=1 zapraszm na konkurs! Do wygrania jest autograf Dove!
OdpowiedzUsuń